Rozdział 2 : oddział na stracenie część 2

,,Straszna jest nie sama śmierć. Straszne jest jej oczekiwanie''- Dmitry Glukhowsky

Na niebie świecą zimnym blaskiem odległe gwiazdy. Robert wpatrzony w nieboskłon skomentował-ale piękny dziś wieczór. Nie wiem dlaczego poświęcał gwiazdom tyle uwagi ale ja tylko przyszedłem go zmienić zagaiłem -Hej Rob teraz moja kolej.
- A tak rzeczywiście już idę, a jak nastrój na górze?
- A dobrze Idź już bo czas to pieniądz i nie można go marnować.
Miałem do przestania na warcie godzinę jednak zdawało mi się że ta godzina ciągnie się niemiłosiernie. Nagle usłyszałem szelest i ciche powarkiwanie, a może to było syczenie. Poszedłem ostrzec resztę o możliwości ataku pijawki. Rozstawiliśmy się w wejściu. Celowałem ze swojego LR 300 w głowę tego gada ale złapała mnie podejrzliwość. - A jak ich jest tu więcej? Jak wystrzelę zlecą się kolejne- pomyślałem. założyłem tłumik na LR'a i strzeliłem. Niestety strzelałem z tej broni po raz pierwszy i odrzut wystrzału odbił się bardzo na moim ramieniu. Ja doświadczony żołnierz  frakcji wolność ale strzelałem tylko z kałasznikowa i dubeltówek. Na szczęście bestia tylko odwróciła się  i gdy miała już biec na nas Robert wystrzelił do niej z kałasznikowa. Uratował nam życie .
Jednak to nie koniec problemu strzały usłyszał oddział powinności i zaczął do nas strzelać. Ściany kruszyły się gdy pociski muskały o tynk. W wyniku starcia ucierpiał najstarszy z nas Władek.
Szanowny Pan Władysław oberwał od jednego w ramie. Kulę wyjąłem ale więcej nie mogłem zrobić użyliśmy prawie cały zapas bandaży i leków przeciwbólowych, daliśmy mu nawet lek przeciw promienny z apteczki AI-1.Pomyśleliśmy - długo tak nie pociągnie trzeba wezwać pomoc. Wezwaliśmy przez radiostację pomoc ale ta miała przyjść w trakcie dwóch godzin. Ja i Iwan wróciliśmy na wartę a Robert został z przełożonym.O godzinie 22:46 zauważyliśmy patrol wrogich najemników,zgasiliśmy światła i czekaliśmy w ciszy aż przejdą. Wtedy naprawdę nie wierzyłem że uda się bez użycia siły ale jednak. Poszli sobie. z ciał  martwych członków powinności zabraliśmy zasobniki z nabojami i garść blokerów przeciwpromiennych. Ciała uprzątnął iwan a ja zmieniłem bandaż przełożonemu i podałem kolejne leki. Pomoc nadeszła o północy. Zabrali Dowódcę a nam dołożyli czterech ludzi.pierwsze dwie godziny spokoju uczciliśmy herbatą i krakersami które przywędrowały do nas z pomocą. Do godziny 2:40 graliśmy w karty a dokładnie w tysiąca wygrał Iwan ale zaraz po nim największą sumkę zebrał żółtodziób oddziału zwany Alexem. Niezły szuler z niego muszę przyznać przebił, nawet mnie. Nie graliśmy o nic tylko dla rozrywki. Śmiechy i rozmowy przerwał dziwny skowyt. Taki wielokrotny ale też równy jakby to była wielka filharmonia.
poczułem jak serce podchodzi mi do gardła a na plecach zastygał mi zimny pot. Zabraliśmy wszystko i wyszliśmy przed budynek. drzwi starannie zabarykadowaliśmy w obawie o cenne artefakty które zebraliśmy w czasie naszej wędrówki tutaj. Ustawiliśmy się w szereg i zaczęliśmy mierzyć w ciemności. Na naszych  oczach ukazała się prawdziwa wataha wielkich spotworniałych wilków.
zaczęliśmy strzelać po kilku takich falach zdecydowaliśmy się uciekać..

Obudziłem się rano w gabinecie lekarskim który był podobny do naszego w Janowie, Bo to była stacja Janów nade mną stał Loki dowódca wolności i Robert z bandażem w pasie. A z radia leciały słowa ,,A miało być tak pięknie" zacząłem nucić jeszcze słabym bezsilnym głosem. Robert Nachylił się i zrozumiał że nucę bo to lubiłem najbardziej robić nucić piosenki.


Oto koniec tej opowieści  ale kiedyś na pewno wrócę do dziejów głównego bohatera i jego przyjaciela Roberta. Myślę że spodobała wam się ta opowieść oczekujcie następnej w niedługim czasie -Boruta




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3 : Bolesny powrót część 1

rozdział 1 : Oddział na stracenie część 1