Rozdział 3 : Bolesny powrót część 1

,,Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec'' - Marek Hłasko
 
Gdy przypomnę sobie że muszę znowu tam wrócić, przebiegają przeze mnie ciarki.Tak nie chcę do tego miejsca wracać. Kiedy tam byłem jeszcze ze starą ekipą to miało sens a teraz. Zginęli mi tam najlepsi przyjaciele. Czuję się jakbym miał ich krew na rękach. Mówiłem ,,chodźcie zarobimy tam fortunę''. Fortuna jednak kołem się toczy. A wiedziałem wtedy że potrzebowałem i potrzebuję tych pieniędzy. Moim niepełnosprawnym synem opiekuję się żona gdy mnie nie ma, a pieniądze z wypraw idą na rehabilitację. To miejsce do którego nie chcę a muszę wracać to oczywiście zona.

cztery dni później
siedziałem w barze na pokładzie statku zwanego ,,Skadowsk" lub też przez barmana zwany ,,Bagnołamaczem". Ten barman zawsze był podejrzliwy w stosunku do nas bandytów. Uważał nas za skazańców, morderców, przestępców i trudno mu się dziwić bo większość z naszej frakcji za to tu trafiła. Ale ja w tej frakcji znalazłem się przez podpisanie umowy o większą cenę zdobytych dóbr w zonie. To że byłem bandytą nie znaczy że nie miałem kontaktów ze stalkerami, wolnością czy też powinnością. Zawołał mnie jeden z członków mojej grupy.
- Gregory chodź tu na moment!
- Chwilunia już idę. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy i przebrałem się w kombinezon. Wyszedłem. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem ten szkarłatny horyzont, który zwiastował że niebawem słońce zajdzie. Dzisiaj w nocy mieliśmy iść po artefakty do anomalii nazywanej przez tutejszych żelaznym lasem. Mieliśmy jeszcze w planach iść do stacji benzynowej zobaczyć czy stalkerzy zostawili coś w swojej skrytce .
- Cześć duch po co mnie wołałeś?
- Myślałem czy nie wybrać się tam wcześniej żeby mieć więcej czasu na łapanie artefaktów.
- A masz detektor?
- No ba że mam! Co ty sobie myślałeś?
- Zapomniałem ty zawsze masz go ze sobą.
Poczekaliśmy więc jeszcze kwadrans za kumplem i poszliśmy w drogę.
Przez całą drogę do kolejnego wraku statku ,,Szewczenko" dopisywał nam humor. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Kiedy zaszliśmy do wraku rozpaliliśmy ognisko w środku i zrobiłem nam kawy. Jej aromat unosił się po czeluściach wielkiego statku. Był to wyśmienity zapach jak i rzadko spotykany nie to co papierosowy dym w leśniczówce, który wypełniał tamtejszy pokoik na piętrze.
Zsynchronizowaliśmy zegarki i o godzinie 19:33 udaliśmy się dalej, tym razem w stronę stacji benzynowej. A tam wpadliśmy w nie opisany bajzel. Przy stacji znajduję się anomalia pazur w, której grasują mutanty. Te mutanty były kiedyś ludźmi których zabiło promieniowanie. Poruszają się na czterech łapach i zdawają się niezbyt czujne ale skaczą na dalekie odległości. Poza tą zdolnością mają też długie pazury które z łatwością mogą przedziurawić kombinezony typu demron i ,,świt" z kombinezonem OP-1 poradziłyby sobie bez problemu. Te mutanty nazywano snorkami. Dwa snorki rzuciły się na nas ale wspólny, braterski ogień naszych radośnie szczekających automatów poradził sobie z nimi nie najgorzej. Trup mutanta opadł na mnie i ciężko było się z niego wygramolić.
Ale to był dopiero zwiastun tego co miało nadejść niebawem.
 

Witajcie drodzy czytelnicy mam nadzieję że ta historia też was zaciekawiła i będziecie oczekiwać następnej części tej historii z cierpliwością.
historyjki będą pojawiać się na moim blogu nieregularnie ale dosyć często . - Boruta

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 2 : oddział na stracenie część 2

rozdział 1 : Oddział na stracenie część 1